piątek, 29 listopada 2019

Pocałunek sprzed lat (a może sprzed roku...?)

Cześć moi Drodzy! Jak się macie? Przychodzę wreszcie do Was z prezentacją albumu, o którym wspominałam już jakiś czas temu. Krótki wstęp, bo mam duuużo zdjęć! To mój pierwszy album w tradycyjnej formie, a także mój największy jak dotychczas projekt scrapbookingowy. Niemało się namierzyłam linijką hehe. To właśnie było dla mnie najtrudniejsze: aby każdy fragment był możliwie jak najbardziej równy, dobrze przycięty. I niestety, nie zawsze się to udawało. Tu coś zjechało, tu coś niechcący ucięło... Najważniejsze dla Was info: korzystałam z pięknej kolekcji Vintage Bisou od Craft O'Clock (w skrócie zdradzę, że nie spodziewałam się, że ich papiery i styl tak przypadną mi do gustu!). Oprócz standardowego zestawu 30x30 cm zaopatrzyłam się także w arkusz z dodatkami do wycięcia, napisy oraz specjalne dwa arkusiki na okładkę. Połączyłam to z kilkoma drobiazgami oraz papierem craftowym, a także ciemnobrązowym i beżowym. Baza albumowa to popularny Bazyliszek. Tyle, zapraszam do oglądania :)





Tak prezentuje się okładka. Prosta, z miejscem na nazwę albumu, datę i tak dalej.
Poniżej środek. Zrobiłam miejsce na zdjęcia o wymiarach około 8x8cm oraz 9x13cm. Najmniejsze, ale właśnie tak lubię, w końcu to będzie mój pamiętnik z fotografiami ;) Takich miejsc jest chyba 20, 24 do tego cztery dodatkowe karty, każda z kolejnymi dwoma ramkami.

















Tak wyglądają poszczególne strony. Kieszonki, skrzydełka (tak, bawiłam się magnesami, a jak!) i miejsca na tradycyjne wklejanie.





Dodatkowe karty wkładane "w" strony oraz bok. Album nie za gruby, powiedziałabym nawet, że dosyć prosty, co brzmi paradoksalnie względem ilości czasu jaki na niego poświęciłam! Mam za to jeszcze pole do popisu przy wypełnianiu, wtedy mogę dodawać wszystkie zapiski, pamiątkowe ulotki i bilety... ach, już nie mogę się doczekać! Dla mnie teraz najciekawsze: co Kochani uważacie? Ostatnio genialne opowiadaliście mi, że też lubicie uzupełniać i oglądać albumy ze zdjęciami, takie w formie papierowej. I co sądzicie o papierach? Ja naprawdę jestem oczarowana tą kolorystyką. Tylko owady z arkusza z dodatkami trochę mnie przeraziły (nie znoszę robali)... 
Dziękuję Wam za odwiedziny i pozostawione słowo, szczególnie gratuluję tym, co wytrwali w czytaniu. Życzę Wam dobrego dnia, a także czasu i siły na tworzenie, bo adwent się zaczyna i nawet ja już wpadam w wir przygotowań do świąt :) Papa!

                                                                                                   Ann

PS. Z racji, że w albumie kilkakrotnie występuje motyw starego zegara, to pracę zgłaszam tutaj

sobota, 23 listopada 2019

Renifery ciągną sanie, a mnie bierze na przemyślenia

Witajcie późną porą! Jak to jest, że pracy niby niewiele, a człowiek i tak się w tym zatraci...? Wspominany niedawno album już gotowy, czeka na sesję, więc wkrótce zobaczycie efekty moich zmagań. Myślę już, co to w nim umieszczę. Może jakieś zdjęcia świąteczne, z całą rodziną, uda mi się w końcu zrobić i wywołać. Jak u Was to wygląda? Tradycyjnie (jak ja) preferujecie przeglądać zebrane w księdze fotografie, także te stare, czy hołdujecie cyfrowej wersji albumów? Co by nie było, zdjęcia uważam za cudowną pamiątkę. Wiem, że w dobie internetu oglądamy ich każdego dnia co niektórzy setki, może i tysiące, ale każdy zapewne ma kilka takich swoich ulubionych, które zapadają w pamięć. Te ślubne, komunijne, z narodzin dziecka. Cudownie jest uchwycić taką chwilę. U nas ostatnio właśnie planują studniówkę i mowa była o pamiątkowej sesji. Może to i ma sens? Uważam jednak, że warto wybrać maksymalnie dwa, trzy takie zdjęcia, bo wtedy będą naprawdę wyjątkowe. 
Odbiegłam trochę od tematu, a chciałam jeszcze przed snem zajrzeć do Was. Jak już niechlubnie przyznałam, trochę licho u mnie teraz z robótkami, jednak w międzyczasie (ekhm, podczas niektórych lekcji) spod moich rąk wyszedł mały hafcik z mikołajem w saniach (źródło to któreś archiwalne wydanie dodatku do Sabriny) Umieściłam go na takiej karteczce. I tu mam pytanie/ prośbę o radę do naszych drogich hafciarek: jeśli robicie karteczki, jak najlepiej wyeksponować wzór? Jak patrzę na to moje cuś, to jakieś takie skromne, jednak boję się coś dorzucać. Jestem ciekawa Waszych opinii :) Miłej niedzieli Wam życzę i dobrego tygodnia!

                                                                                                      Ann



środa, 20 listopada 2019

Gwiazdka z nieba

Witajcie! Mój tata zwykł mawiać "a ja chcę gwiazdkę z nieba", kiedy zaczynam wymieniać swoje marzenia i życzenia. Myślę sobie wtedy, oj tam, trochę pomarzyć nie zawadzi. Karteczka bardzo prosta, z małą haftowaną gwiazdką, do tego kilka wykrojnikowych elementów i papierowa poisencja, którą sama zrobiłam.
Czas już najwyższy zacząć świąteczną produkcję. Może w tym roku powstanie nieco więcej prac...?
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione słowo. Ja niestety, a może i stety, miałam bardzo zajęte ostatnie dni. Wkrótce Wam trochę opowiem, bo działo się, huhu! Muszę też zobaczyć, co tam u Was. Ściskam cieplutko!
                                                           Ann


poniedziałek, 4 listopada 2019

Kiedy baloniki skłaniają do przemyśleń

Witajcie! Dawno nie tworzyłam takiej słodkiej kartki. Nie moje klimaty to po pierwsze, po drugie wiecie, ja i różowy... Przychodzi jednak taki moment, że chce się zrobić wyjątek od reguły. Zresztą, uważam, że nawet ten róż do czegoś się nadaje, hehe. Tak oto powstała prosta karteczka z kolorowanym kredkami ołówkowymi rysunkiem misia, który znalazłam na Pintereście. Trochę lakieru, papiery "ścinkowe".  Może i znowu balony, ale zupełnie inne. Praca także leci tutaj na wyzwanie i tutaj.
Tak w temacie bardziej osobistym... Zdradzę Wam, że nadeszła ta pora, kiedy próbuję swoich sił w kilku rzeczach. W kwestii robótek jest to tworzenie drugiego, ale bardziej profesjonalnego albumu. Mam nadzieję, że się uda, chociaż nie jest to łatwe. Te przycinanie każdego kawałka papieru może przyprawiać o lekkie nerwy hehe. Ostatnie zdjęcie to taka mini zapowiedź ;) Tą kolejną moją "próbą" jest siatkówka. Wierzcie bądź nie, ale kilka lat temu to była dla mnie istna zmora! Najsłabsza z tego sportu w całej klasie, bolące ręce po każdym odbiciu piłki, a żeby to ona chociaż poleciała gdzieś dalej... No i wyobraźcie sobie, że gdy później już nieco podrosłam, postanowiłam sobie, że do końca szkoły nauczę się grać, bo, uwaga, zaczęło mi się to podobać! No i suma sumaru, skończyło się tym, że wreszcie odważyłam się pójść na dodatkowe zajęcia po lekcjach. I tutaj nachodzą mnie właściwie dwie refleksje (bo o tym, czy coś mi się udaje na tych SKS-ach to już innym razem): to niesamowite, jak człowiek szybko potrafi się zmieniać, bo całkiem niedawno nie znosiłam czegoś, w co teraz zaczynam się poważnie wkręcać. Druga sprawa to to, że z czasem zupełnie inaczej się postrzega pewne rzeczy. Wcześniej wydawało mi się, że dobra, mówią, że ta gra ma być zabawą, ale jak to, skoro mi nie idzie? Teraz na tych dodatkowych zajęciach też nie jestem orłem, a świetnie się bawię. Cóż, duża to też zaleta przemiłej nauczycielki.
Czy Wy macie takie podobne przeżycia? Może jakieś ciekawe wspomnienia? Chętnie sobie poczytam, czy też zmagaliście się np. z pływaniem, fizyką czy szyciem. Dziękuję Wam za każde pozostawione słowo i życzę miłego dnia!

                                                                                                            Ann